kiedy dla niéj mało karku nie nadkręcił, i mało żywota nie postradał.
Tu spojrzał na Hedwigę, - a gdy ta stała zmieszana, ze spuszczonemi oczami, w których łzy się kręciły, ujął jéj ramię, — zawołał:
— Na! Idźże sobie do twego gagatka!
I pchnął ją, niby żartem, ale tak mocno, że zatoczyła się i upadła na pierś Pana Kaźmiérza.
Ten otworzył objęcia, przytulił ją do łona, i wyszepnął:
— Ach, moje ty szczęście!....
Wyrok Pana Schultza został objawiony trochę po grubiańsku, ale tak był dla wszystkich pożądanym, że obecni znowu powstrzymali się od wszelkich oznak niecierpliwości. Pan Władysław nawet ukłonił się, i mówił:
— Waszeć jeno potwierdzasz naszą własną decyzyę. Pani Matka bowiem i ja, od pierwszego momentu, obiecaliśmy Pannę Starościankę w małżeństwo IMci Panu Kaźmiérzowi Koryckiemu. Wżdy miło nam widziéć, że i dawny jéj protektor tegoż jest samego co i my sentymentu.
Przebudzona słowami brata, Hedwiga nagle przemogła wzruszenie. Ciągnąc za sobą Kaźmiérza, stanęła przed Panem Rajcą, pokłoniła mu się do kolan, wyrzekła ze łzami:
— Dziękuję Dobrodziejowi..... dziękuję.....
Chciała więcéj powiedziéć, ale łkanie tamowało jéj mowę. Zwróciła na Kaźmiérza wzrok błagalny; ten zrozumiał czego jéj serce po nim
Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/353
Ta strona została przepisana.