Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/360

Ta strona została skorygowana.


XII.

I trzecie wesele.




W



W kilka tygodni późniéj, znów buńczuczna brama Dobrowoli powiewała trofeami ze sztandarów; znowu schody gankowe były wyłożone purpurą, i znów przed ten ganek zajeżdżał orszak weselny, ale tym razem jeszcze sutszy, i liczniejszy, i radośniejszy niż pierwszy.
Zjechało się, nietylko już sąsiedztwo, ale prawie pół Wielkopolski. To téż i pański dom, i wszelkie zabudowania dworskie, nie wystarczały na pomieszczenie gości; musiano powyporządzać spichlerze i stodoły, gdzie ci którzy późniéj stanęli na miejscu, a zwłaszcza wszelka młodzież, mieścili się jak mogli, co nietrudno przychodziło ludziom przywykłym do trudów obozowych.
A jeśli orszak był liczny, jeszcze liczniejszych miał widzów. Nietylko z dóbr Starościny,