I nietylko dzisiaj, ale już do końca życia, służył swéj pani po rycersku. Gdy się bowiem skończyły uroczystości weselne, (co, — mówiąc nawiasem — nieprędko nastąpiło, bo przy święceniu podwójnych Oczepin, przez całe dwa tygodnie dwór był pełen kwiatów i wiwatów, pląsania młodzieży i strzelania z moździerzy,) gdy nakoniec goście się porozjeżdżali, i pozostały tylko dwie rodziny, a raczéj dwa szczątki rodzin, jakby cudem ocalałe i złączone, wtedy zaczęto rozmyślać nad sposobem urządzenia sobie przyszłości?
Namysł był krótki. Pani Starościna od razu oświadczyła, że nigdy na to nie pozwoli, aby jéj Marychna-Jadwichna, ledwie co po tylu latach odzyskana, miała ją znów opuszczać, i za mężem iść gdzieś aż pod Karpaty. O wyjeździe Krysi tak samo nie mogła nawet myśléć. Postanowiła więc, że obie młode pary z nią razem zamieszkają, a niechcąc Pana Miecznika rozłączać z synem ani z córką, prosiła go, aby także się tutaj przesiedlił, i wszystkim najłaskawiéj ojcował.
Pan Miecznik, podrożywszy się ile przystało, z wewnętrzną radością przyjął zaprosiny, wydzierżawił swoją wiosczynę, a sam został na zawsze w Dobrowoli, którą przezwał swoją «Dobrą dolą.»
Tu istotnie, starcowi zgrzybiałemu od nieszczęść i samotności, zachód życia pięknie się rozpromienił. Wprawdzie nic mu już nie mogło przy-