Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No103 p4 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Czekam... odpowiedział Kerjean.
Zaledwie te dziesięć minut minęły, Luc de Kerjean siadł z żoną do karety i wydał rozkaz stangretowi, ażeby ich powiózł ulicą l’Hirondelle.
Przez całą drogę baron i cyganka nie przemówili ani słowa do siebie.
Kareta przejechała obok kościoła Matki Bozkiej siedmiu boleści, położonego, jak nam wiadomo, w pobliżu mieszkania wiedźmy.
Liczne grupy ludzi stały na środku ulicy i stangret zmuszony był jechać bardzo wolno. W miarę jak się posuwał, tłum stawał się coraz większym, rozmowy coraz głośniejsze.
— Co to jest?... zapytała cyganka. Co tych ludzi tak zajmuje?...
— Zaraz zobaczysz...
Kareta dojechała nareszcie do miejsca, gdzie wczoraj jeszcze wznosiła się Czerwona posesya.
— Spojrzyj!... powiedział Luc — spojrzyj!...
Cyganka wychyliła się i krzyknęła.
— Cóż ty na to?... zapytał baron.
— I to tyś zrobił?... szepnęła Carmen.
— Ja...
— Cóż się z wiedźmą stało?...
— Zapytaj kamieni, pokrywających jej popioły...
— Nieszczęśliwa... O!... nieszczęśliwa...
— Nie żałuj jej... zawołał Luc porywczo, zabraniam ci tego stanowczo...
— Perina nie była moją nieprzyjaciołką... szepnęła cyganka.
— Wiesz, dla czego skazałem Perinę?... rzekł