Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No105 p2 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

René wyprawił starego sługę, który pełnił przy nim obowiązki kamerdynera i kucharza — i sam pozostał w pawilonie przy ulicy Corisaie.
Postawił zapaloną świecę na stole w saloniku na parterze, dołożył drzewa na kominek, obejrzał starannie pistolety i wsunął je do kieszeni czarnego aksamitnego szlafroka, jaki miał na sobie.
Po skończeniu tych przygotowań, rzucił się w fotel i czekał, aż na zegarze zawieszonym na ścianie wybije dziesiąta.
Zaraz się też dał słyszeć przyśpieszony turkot kół; markiz wybiegł z salonu i pomimo zimna wyszedł do ogrodu z gołą głową.
Nie upłynęło kilka sekund, gdy od ulicy Corisaie dało się słyszeć głośne, powtórzone po trzykroć gwiznięcie.
René nie odpowiedział na sygnał, ale otworzył zaraz drzwi od ogrodu i wszedł w wązką ciemną dróżkę, prowadzącą na ulicę Corisaie.
Dwóch ludzi czekało po za kratą.
W ciemności zalewie rozpoznać ich można było.
— Kto jesteście i czego chcecie?... zapytał pan de Rieux.
— Czy pan markiz nas nie poznał?... odpowiedział cienki głos Dagoberta. Nie byłoby zresztą nic w tem tak bardzo dziwnego, boć czarno, jak w kominie... To ja Dagobert i mój kumcio Bouton d’Or... Pan markiz kazał nam się stawić tu dzisiaj...
René wyjął klucz i otworzył furtkę.