Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No107 p3 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

Jednem słowem, nie widzę żadnego niebezpieczeństwa... Pozostaje tylko strona moralna, o którą muszę się ciebie, matko, wypytać. Cóż nowego od wczoraj?...
— Zupełnie nic nowego. Biedne dziecko, skoro otworzy oczy, jest strasznie nieprzytomne.
— I symptomata obłędu zawsze te same?...
— Najzupełniej... podobne do siebie, jak dwie krople wody... To ma pozór rozsądny i spokojny, i zdaje się, że zacznie mówić rozumnie, to naraz oczy się jej rozszerzają, wygląda, jak przestraszona, trzęsie się cała, jakby się mnie bała; kiedy się chcę zbliżyć do niej, ucieka, a najczęściej chowa się za firanki łóżka... Po godzinie, czasami później, atak mija i staje się spokojną, wychodzi ze swojego ukrycia, siada, nic nie mówiąc, w tym oto fotelu, wpatruje się w sufit i mruczy jakieś słowa, których nie mogę zrozumieć...
— Czy zadawaliście jej jakie pytania?...
— Nie raz jeden naturalnie...
— I cóż odpowiadała?...
— Frazesy bez żadnego związku; zrozumiałam tylko: „René“ i „moja matko“...
— Niestety — szepnął doktor — to obłęd zatem zupełny... Gwałtowny przestrach a także upadek, na który patrzyłaś, matko, pomieszały na zawsze może zmysły tego biednego dziecka!...
— Ależ, doktorze, z waryacyi można wyleczyć przecie...
— Nie zawsze...
— Czasami się jednak udaje...
— Zapewne... czasami...