Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No107 p3 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

Ale wieleż to równie nieszczęśliwych zapuka jutro a może dziś jeszcze do drzwi twoich!... Czy odmówisz im przyjęcia?... Biedna waryatka niepotrzebnie zajmowałaby miejsce innym... nie będziesz jej mogła tutaj trzymać... Miłosierdzie twoje nie pozwoli ci na to!...
Matka Urszula pochyliła głowę na piersi i zamyśliła się głęboko.
Rozumiała dobrze, że doktór miał racyę, ale zdawało jej się okropnem rozstawać się ze swoją ukochaną.
— Prawda... prawda... rzekła po chwili — pan doktór dobrze mówi, nie sprzeczam się o to... skoro jest pewność, że nie można jej wyleczyć... nie mogę jej trzymać u siebie... To jasne, jak dzień... Ale cóż z nią zrobimy... Nie mogę przecie z kawałkiem chleba i kilku groszami, włożonemi w kieszeń, puścić jej na ulice Paryża... Cóżby się stało z biedaczką... trzeba mieć przecie litość koniecznie...
— Ależ, odpowiedział doktór Louis, nie łatwiejszego, jak pomieścić ją w jakim domu obłąkanych... chętnie się tem zajmę...
— W domu obłąkanych... powtórzyła matka Urszula, o jakim pan mówisz?...
— O Salpetrière naprzykład.
Wdowa poruszyła się żywo.
— Salpetrière!... wykrzyknęła, nigdy! nigdy! Nie powtarzaj pan tego nazwiska, szanowny doktorze, bo mi się zaraz słabo robi...
— Dla czego?... Zkąd pochodzi ten przestrach?... zapytał młody doktór.
— O ja znam dobrze to Selpetriére!... odpo-