Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No107 p4 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

wiedziała matka Urszula. Byłam tam raz, pragnąc odwiedzieć pewną waryatkę... Na samo wspomnienie, skóra mi cierpnie doprawdy... Ani to klasztor, ani to szpital... To coś podobnego do więzienia, do wielkiego więzienia, przepełnionego krzykiem, płaczem i zgrzytaniem zębów... Z nieszczęśliwemi istotami, zamkniętemi w tym zakładzie, obchodzą się, jak z kryminalistami... Odzywają się do nich z groźbą na ustach i batem w ręku... To okropne!... Myślałam, że zobaczę tam chore, a zobaczyłam męczennice... Nie oddam tej dziewczyny w ręce podobnych katów...
— Niech i tak będzie, matko Urszulo, uspokójcie się i nie mówmy już o tem...
— Tak, tak... nie mówmy więcej o tem... Ah! cóż za myśl okrutna przyszła ci do głowy, doktorze... nie mogę przyjść do siebie...
— Cóż jednak w takim razie zrobimy z tą kobietą?... spytał doktór.
— Opowiadano mi, że są w Paryżu podobno instytuty prywatne, zarządzane przez uczonych lekarzy i słyszałam, że tam z waryatami i waryatkami obchodzą się z największą względnością i nie zaniedbują niczego, ażeby ich wyleczyć!... Nie wiem, czy sobie nie żartowano ze mnie?...
— Wcale nie, domy takie w samej rzeczy egzystują w Paryżu.
— No, to dzięki Panu Bogu, wybawieni jesteśmy z kłopotu... Pomieścimy w którym z nich naszę dziewczyninę...
Doktór aż się uśmiechnął z naiwności wdowy.
— Moja poczciwa matko Urszulo, rzekł, nie