Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No111 p3 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

Ex wspólnik wiedźmy niezmiernie był zaniepokojony.
Od owej nocy balowej, podczas której młody markiz przyszedł w przebraniu pokutnika, ażeby powiedzieć Carmenie: „Ty nie jesteś Janiną de Simeusel...“ niemiał ani chwili spokoju.
Jakiś ktoś, jakiś rywal, jakiś nieprzyjaciel zajadły, posiadał straszne jego tajemnice i mógł go każdej chwili zgubić bezpowrotnie!
Myśl ta sprawiała nędznikowi prawdziwe męczarnie.
Pan de Rieux nie dawał, co prawda, znaku życia, ale ten spokój poprzedzał zapewne wybuch.
Luc nie ukrywał tego przed sobą.
Napróżno słał wszystkich stowarzyszonych swoich na zwiady, napróżno nakazywał im wyszukanie schronienia niebezpiecznego przeciwnika... nic nie można było wykryć...
Ztąd jego śmiertelna bladość, ztąd nieustanna tortura.
— To się nie nazywa życiem takie życie... za jakąbądź cenę muszę raz to wszystko skończyć, rzekł, zatrzymał się i zadzwonił.
We drzwiach ukazał się Malo.
— Czy pan baron dzwonił?... zapytał wierny sługa.
— Tak. Jak się ma dzisiaj Coquelicot?
— Zupełnie dobrze, panie baronie.
— Gdzież jest w tej chwili?
— W ogrodzie... Z zalecenia doktora codziennie, po dobrem śniadaniu, odbywa sobie przechadzkę.