Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No112 p3 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

Szybkie kroki rozległy się po schodach, sylwetka wysokiego mężczyzny zarysowała się w półcieniu.
— Coquelicot!... wrzasnęli bandyci z radosnem zdziwieniem... Coquelicot!...
— W swojej własnej osobie, jak widzicie, kochani towarzysze!... odpowiedział ex przyjaciel katana Bandrilla.
— Jakto, więc ty żyjesz?... zapytał Jambe-d’Argent.
— Nie wiedziałem... odrzekł, żeście mnie mieli za umarłego...
— Mówiono żeś zamknięty w lochach Chatelet... rzekł Fabuleuse.
— Ja w lochu... w więzieniu?... cóż znowu?... Coquelicot nie z tych, którzy się porywać dają...
— A więc w takim razie prawdą jest... odezwał się Vide-Gousset, że zaciągnąłeś się w służbę pewnego milionera, że opływasz w dostatkach po samą szyję?... Co prawda nie bardzo wyglądasz na to...
— Nie trzeba nigdy sądzić z pozorów... rzekł sentencyonalnie nowo przybyły.
Ażeby wytłómaczyć ostatnie słowa Vide-Gonsseta, musimy poinformować naszych czytelników, że Cocquelicot uważał za stosowne ubrać się na noc dzisiejszą w kostyum, w jakim widzieliśmy go po raz pierwszy w towarzystwie Bandrilla i Kerjeana pod kościołem Matki Bozkiej Siedmiu Boleści.
Kostyum ten nie imponował wcale bogactwem, a wielka futrzana czapka, sięgająca bodaj czasów