Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No115 p2 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

wił zwolenników do strasznego zgromadzenia Towarzyszów Pochodni.
Skoro noc tylko zapadała, wielka sala zaludniała się zaraz złowrogiemi twarzami i zaczynały się rozmowy w dziwnym jakimś żargonie.
Dzisiejszego wieczoru zebranie daleko liczniejsze było niż zwykle.
Ze stu osobników w dziwacznych, dobrze zużytych ubraniach, zajmowało wszystkie stoły zakładu, oprócz jednego.
Wyziewy wina i prostych potraw, mieszały się z dymem fajek i czyniły atmosferę prawie niepodobną do zniesienia.
— Dobrane towarzystwo, daję słowo!... powtarzał szynkarz z ironią. Gdyby trafił się Coquelicot, miałby się z kim zabawiać. Wszyscy łotrzy w jego rodzaju!... tacy sami, jak i on, nędznicy.
Naraz drzwi się otworzyły.
— Idzie zapewne... powiedział Gorju, ale się omylił.
Ku wielkiemu jego i wszystkich gości ździwieniu, ukazała się jakaś kobieta,
Nędznie ubrana, opierała się na kija i jakby ledwie trzymała się na nogach.
Nie można byłe widzieć jej twarzy, bo była zasłonięta gęstym woalem.
— Tej wcale nie znam... mruknął Gorju. Pierwszy raz tutaj przybywa... Jeżeli pozostanie w pośród tej całej zgrai, musi być także licha warta...
Nowo przybyła nie zawahała się bynajmniej... Stanęła w progu i zaczęła patrzeć po sali, upatrując zapewne wolnego miejsca...