Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No115 p3 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Nie śmiałbym!... Mówię najszczerszą prawdę, mam rzeczywiście waryatkę w gabinecie...
— Zkądże się tam wzięła?...
— Ot!... wstyd mnie poprostu gadać!... Chciałem zrobić dobry uczynek i palnąłem głupstwo.
— Ty skończony łotrze!... wykrzyknął śmiejąc się Coquelicot, tobie się dobrych uczynków zachciewa?... Chyba się świat już przewraca do góry nogami!... Pochwalam jednakże upamiętanie!... Uprawiaj, mój stary cnotę, jeżeli cię to bawi i pozostaw waryatkę w alkierzu... Poczekam, aż ta czarownica, co tak sobie starannie gębę zasłania, dokończy żarcia i wyniesie się do wszystkich dyabłów.
Coquelicot i Gorju mówili cicho, ale wiedźma tak uszów nadstawiała, iż pochwyciła kilka wyrazów, a z nich reszty się domyśliła.
Potrzeba jej było całej siły woli, całego panowania nad sobą, ażeby ukryć wzruszenie, jakiego doznała, gdy usłyszała o waryatce...
Przeczuwała, że mówią o Janinie de Simeuse, nie wątpiła o tem ani chwili, była prawie pewną tego.
Więc za jaką bądź cenę chciała pozostać w szynkowni, a tu Coquelicot, jak się dowiedziała, czekał na to, aby wyszła... i nieomieszka napewno wyrzucić jej, gdyby długo się ociągała.
Co tu robić?...