Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No117 p2 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Ona tak samo nic, jak i ja niewinna... ciągnął Gorju... i ona to złoto przeklęte, dostała także od Coquelicota...
— Tak jest... tak jest... odezwali się naraz wszyscy bandyci, zachęceni energją szynkarza... To Coquelicot nas tak obdarzył... My nie wiemy, zkąd pochodzą te pieniądze...
— Co to za jeden... ten Coquelicot?... zapytał komisarz... Ciebie pytam się, Gorju, odpowiadaj...
— Jest to wesoły bardzo człowiek, z długą szpadą u boku, który przychodzi tu czasami...
— Gdzie mieszka?...
— Nie wiem...
— Czem się zajmuje?...
— I tego nie wiem...
— Kiedy go widziałeś raz ostatni?...
— Był tutaj na kilka minut przed przybyciem pańskiem, panie komisarzu...
— I to on, jak powiadasz, rozdał wam dziś te luidory?...
— To najszczersza prawda, panie komisarzu!... Klnę się na moję duszę!...
— Zkąd ta jego wspaniałomyślność?... Czy Coquelicot wymagał od was jakiej usługi?...
— Tak, panie komisarzu...
— Czegóż chciał?...
— Kazał nam zająć się odszukaniem pewnego szlachcica, o którego bardzo mu chodziło...
— Nazwisko tego szlachcica?...
— Markiz de Rieux...
— I to za tak małą usługę ofiarował wam ta-