Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No117 p4 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

nosili trupa, posłyszano, jak podwójny okrzyk przerażenia, wyrwał im się z ust jednocześnie.
— Cóż tam takiego?... zapytał oficer, co się tam stało?...
Żołnierze milczeli.
— Sacrebleu!... wrzeszczał oficer, tupiąc nogami, sacrebleu!... Czy mi odpowiecie, czy nie?... Raz jeszcze pytam was, co się stało?....
— Ale bo to nie kobieta, odezwał się głos jeden.
— Nie kobieta?... A któż taki?...
— Pan Mikołaj Barbet...
— Nie podobna!...
— Niestety!... tak jest jednakże.
— Czy został raniony?...
— Gdzież tam raniony... zabity!...
Żołnierze prawdę mówili.
Podstępny agent policyjny nie zastanowił się, wydając rozkaz strzelania, że jest na linii strzałów i że tym sposobem bardziej jest narażony, niż uciekająca.
Ugodzony trzema kulami: jedną w głowę, a dwoma w piersi, padł, nie wydawszy nawet westchnienia.
Co do wiedźmy, ta skręciła już w ciemną uliczkę i ani można było nawet myśleć o ściganiu jej w tym labiryncie wązkich przejść, trudnych nawet w dzień do przebycia.
Trzeba było coś postanowić, zaimprowizowano więc nosze z muszkietów, zabrano trupa i odprowadzono bandę ujętych łotrów, bez przeszkody już do Chatelet.