Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No120 p3 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

bie szczególnie, jako siłę i rozum!... Czy pewny jesteś tego, co mówisz?...
— Tak pewny, jak to, że mówię teraz do pana barona...
— Ci dwaj ludzie są zapewne członkami policyi?...
— Nie... odrzekł Coquelicot, potrząsając głową.
— Cóż to zatem za jedni?...
— Należą do tego, którego szukamy napróżno, a którego dzięki przypadkowi, odnajdziemy nakoniec!... Należą do markiza Renégo de Rieux...
Kerjean cofnął się zdumiony.
— O!... to byłoby zanadto świetne. Jeżeli to prawda, zrobiłeś majątek!...
— Od tej chwili zatem uważam się za bogatego...
— Dawajże dowód, jaki obiecałeś...
— Zaraz, panie baronie.
Coquelicot opowiedział teraz w krótkości o spotkaniu przed chwilą Dagoberta w tajemniczem przejściu, o jego pomieszaniu, niezręcznej odpowiedzi i szybkiej ucieczce, objaśnił nadto, że karzeł był towarzyszem olbrzyma i że obaj pilnowali, aby nie ścigano czarnego pokutnika, czyli Renégo de Rieux, gdy wyszedł z balu w hotelu Dyabelskim.
W miarę, jak siepacz opowiadał, baron coraz większego nabierał o prawdziwości słów jego przekonania.
— Tak... tak... to prawda!... Ci ludzie, to najmici Renégo de Rieux... powtarzał. Od nich dowiedział się on o tajemnicach podziemi... Zaciągnięcie