Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No120 p4 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

Zniknął niepokojący kolor twarzy, żyły się pochowały, oczy nie wyrażały już wściekłości, stały się tylko zupełnie błędne.
Coquelicot odetchnął.
— Niebezpieczeństwo minęło!... zamruczał sam do siebie. Przed chwilą byłem pewny, że już skończy... Ale teraz wszystko w porządku!... O... wystraszył mnie gbur przeklęty. Kto długi płaci, ten się bogaci, dodał ze złowrogim uśmiechem. Otrzymałem kiedyś od niego pchnięcie szpadą... muszę mu więc sowicie odpłacić za to...
Trzej inni ludzie, którzy skierowali się byli w stronę Dagoberta, bardzo łatwo pokonali wątłą figurkę jego.
Nieszczęśliwy garbus, znał swoję bezsilność i wcale się nie próbował opierać.
Podał obojętnie obie ręce i te mu natychmiast po za plecami związano.
Nie wydał żadnego okrzyku, żadna skarga nie wyszła z ust jego.
Nie zapytał też nawet, za co go tak niespodzianie pochwycono.
Poprzestał na zadaniu samemu sobie zapytania:
— Co to ma znaczyć?... O co mnie posądzają?... Dagobercie, mój biedny przyjacielu, bodaj żeś się załapał, ananasie!... Rzuciłeś się w paszczę wilka, ażeby uniknąć powroza!... ładnieś się urządził, pieszczochu, nie na wiele zda ci się teraz list ułaskawiający... Wykręć się, jeżeli zdołasz, życzę ci powodzenia, z całego serca, ale nie dałbym dukata za twoję skórę!...