Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No121 p3 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

Żeby pokonać tę siłę, potrzeba było położyć olbrzyma na żelaznych noszach i przenieść do barona...
Luc zaczął badanie... nie mogło ono trwać długo, bo jak nam wiadomo, olbrzym nie posiadał żadnej inteligencyi, rozumiał jednak doskonale, jak wielkie grozi mu niebezpieczeństwo...
— Jeżeli będę mówił... pomyślał sobie... to napewno strzelę jakie głupstwo... wybaję to, co potrzeba było zamilczeć... Roztropne tylko znalezienie się może mnie ocalić... Dagobert taki mądry, niech więc gada za nas obu...
Wskutek tego rezonowania, któremu, jak widzimy, nie brakło ani sensu, ani logiki... Bouton-d’Or zaciął się w swoim uporze... przybrał wyraz prawdziwie idyotyczny i odpowiadał na zapytania Luca niewyraźnem, urywanem mruczeniem... I tak doskonale odegrał swoje ogłupienie, że Kerjean odwrócił się do Coquelicota i zapytał:
— Czy on mnie słyszy?... czy mnie rozumie?... Czy w tej ogromnej czaszce znajduje się choć iskierka rozumu?... Myślę, że chyba nie...
— Pan baron oszukiwany jest w tej chwili przez zręcznego łotra... odpowiedział siepacz... dobrze on słyszy i rozumie dobrze... mogę zaręczyć za to... Jak chce, to tak dobrze obraca językiem, jak szpadą... przysięgam panu baronowi... Jeżeli się uparł, aby nie nie mówić, to dla tego, że się obawia skompromitowania... Oczywisty dowód, że musi być winny...
— Może ty masz racyę, Coquelicocie...
— Niech pan baron nie wątpi o tem...