Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No126 p3 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

Dyrektor zapronował panu Doyen, żeby w dalszym ciągu zwiedził Salpetrère.
Artysta odmówił temu wezwaniu.
Nie miał ochoty teraz, gdy już cel zamierzony osiągnął, przedłużać nieprzyjemnego wrażenia.
Pożegnał dyrektora, opuścił haniebny szpital... a kiedy wyszedł za bramę i wsiadł do karety, poczuł, jak gdyby mu kamień spadł z piersi... Po powrocie do domu, nie mógł się pozbyć jakiejś smutnej melancholii, nie mógł żadną miarą odzyskać tego wesołego humoru, który go czynił najprzyjemniejszym z ludzi owej wesołej epoki.
Nazajutrz około południa Doyen udał się do Salpetrière, w towarzystwie dwóch lokai, niosących stalugi i pudełka z farbami.
Tak samo, jak wczoraj, przyjęty przez dyrektora z nadzwyczajną uprzejmością, poprowadzony zaraz został do małego ogródka, należącego do mieszkania dozorcy pierwszego oddziału... Trawniki już się zieleniły... Niektóre z kwiatków, jakie poprzedzają wiosnę, zaczęły się już ukazywać na stwardniałej od ostatnich przymrozków ziemi.
Janina siedziała w tym ogródku równie blada, ale mniej przygnębiona, niż dnia poprzedniego, siedziała na ławce, opartej o pień wielkiej lipy jeszcze z liści ogołoconej.
Długie jej rozpuszczone włosy na chwilę przed przyjściem malarza rozczesane przez jednę z infirmerek, spadały majestatycznie na ramiona, piersi i marmurową jej twarzyczkę.
Oczy podniosła do góry i lazur nieba odbił się w ciemnych źrenicach, ręce skubały machinalnie,