Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No127 p1 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

wyrazem, to on!... to markiz de Rieux!... tak, to on sam!...
— Znasz mnie?... zapytał żdziwiony młodzieniec.
— Czy ja znam pana?.. Oh! tak... szukam pana od dawna i przedłużałam nędzne moje życie w nadziei, że pana spotkam przecie,
— Szukałaś mnie!... powtórzył René, nie mogąc wierzyć własnym uszom, tak mu się to, co usłyszał dziwnem wydało.
— Tak, szukałam pana... ciągnęła wiedźma, jak zrozpaczona matka szuka dziecięcia, które zgubiła... wołałam pana... czekałam, jak skazany na śmierć oczekuje ułaskawienia... i to właśnie w chwili, kiedy straciłam już ostatnią nadzieję, w ostatniej godzinie, kiedy umrzeć postanowiłam, pan mi się nagle ukazałeś!... To nie przypadek, to cud prawdziwy!... Wątpiłam o Tobie, Boże... złorzeczyłam Ci, nędzne stworzenie!... Przebacz mi, Panie!... Oczy mi teraz się dopiero otworzyły... Błądziłam w ciemnościach, a oto światłość mi się ukazała... Wierzę w Ciebie... uwielbiam Cię i dziękuje Ci, Stworzycielu mój, ze łzami...
Wymawiając gorące te wyrazy, Perina wysunęła się z objęć Renégo, padła na kolana, wzniosła ręce ku niebu i zaczęła głosem przerywanym szeptać modlitwę dziękczynną.
— Że ta nieszczęśliwa jest waryatką, to nie ulega wątpliwości, pomyślał pan de Rieux.
Perina nie dosłyszała tych słów, ale odgadła, co się działo w umyśle młodego szlachcica, więc po-