Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No128 p5 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Nie jesteś tym, na którego czekamy... burknął Luc, siląc się na powstrzymanie wściekłości.
— Prawda, ale ten, na którego oczekujecie tej nocy, przysyła mnie z zawiadomieniem, abyście dłużej nie czekali.
— Nie może przyjść, powiadasz?... wykrzyknął Kerjean.
— Nie może.
— Z jakiej przyczyny?...
— Miał wypadek... spadł ze schodów... potłukł się strasznie i leży w łóżku w silnej gorączce...
— Czy życie jego jest w niebezpieczeństwie? zapytał żywo baron.
— Nie, dzięki Bogu. Przynajmniej doktór tak oświadczył przed trzema godzinami, ale z tydzień, a może i dłużej nie będzie mógł wcale wychodzić... Pragnie, abyście wiedzieli, że potrzeba było aż tak ważnego powodu, iżby się nie stawił na umówioną schadzkę...
— A ty kto jesteś?...
— Jestem dozorczynią, umówioną przez doktora do czuwania przy chorym...
— Dla czego przysłał tu ciebie, kobietę, a nie którego ze swoich lokai?...
— Służba markiza, jak zapewne o tem wiecie, nie zna dobrze Paryża, a tembardziej tych ulic odległych... Zbłądziłaby sto razy, zanimby się do was dostała... Wiedziałam, że markiz pogarsza stan swój niepokojem, podjęłam się więc zlecenia, za dobrem wynagrodzeniem... Obiecał mi luidora i liczę, że mi go da z pewnością.
Zapanowało chwilowe milczenie.