Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No129 p1 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Dobrze, moja kobieto, wiadomości, jakie zaniesiemy choremu, są tak dla niego ważne, iż z pewnością zamiast jednego obiecanego, da ci dwa luidory...
— Jeżeli pan prawdę mówi, panie Dagobercie!... zawołała, śmiejąc się Perina, znaczyć to będzie, że nie straciłam czasu na darmo!... Czy więcej nie masz mi pan nic do powiedzenia?...
— Nie...
— W takim razie powracam na ulicę Corissaie. Za wielki to kurs co prawda, na moje stare nogi... ale darmo... a za godzinę czekam was, moi panowie...
— Idź, kobiecino... idź co duchu... i uprzedź markiza o naszej wizycie... bo go to niezmiernie ucieszy...
Perina nie dała sobie dwa razy zlecenia tego powtarzać.
Zawróciła zaraz z uczuciem, jakiego doznaje człowiek, który wpadłszy w jaskinię dzikiego zwierza, wydobywa się z niej zdrów i cały.
Kiedy się oddalała, Luc pochwycił za ręce Dagoberta i Bouton d’Ora, zdumionych i trzęsących się ze strachu, wprowadził ich po za mur i zamknął furtkę za nimi.,
— Wybiła godzina nasza!... powtarzał sobie karzeł w duchu. Już po nas!... na pewno już po nas... baron wyda rozkaz, żeby nas poćwiartowali w kawały!... A jednak nie nasza przecie wina, że markiz miał wypadek i że nie stawił się na schadzkę!... Niestety! niestety!... jakże pełno jest na tym świecie niesprawiedliwości!...