Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No130 p2 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

Kerjean zeszedł z powrotem.
Blady, z błędnem spojrzeniem, podobniejszym był do waryata, niż do człowieka przy zdrowych zmysłach.
Czuł on też, że mu się miesza w głowie w obec tej okrutnej rzeczywistości, której sobie wytłomaczyć nie był w stanie.
Dagobert i Bouton d’Or, korzystając z nieobecności barona, powyłamywali zamki i poprzetrząsali szuflady w nadziej znalezienia listów ułaskawiających... niestety! na pół godziny przedtem, ogień, co palił się na kominku, pochłonął je na zawsze.
— Chodźmy!... zawołał Luc, uciekajmy z tego domu przeklętego, żeby się nam dach nie zawalił na głowy!...
Niebezpieczeństwo nieznane, niewytłomaczone, a więc najstraszniejsze ze wszystkich, wywołało niezwykły przestrach w niegodziwcu.
Przerażeni słowami herszta i nie pojmujący, co im zagrażało, bandyci rzucili się do drzwi w nieładzie.
Luc pozostał sam w tyle.
— Przynajmniej... mruknął z dzikiem spojrzeniem, pozostawię po sobie ślad mojego tutaj pobytu.
Przybliżył się do okna... kandelabr, który trzymał w ręku, podstawił pod wiszące draperye, słup ognia wzbił się zaraz do sufitu i zaczął lizać rzeźby, które z trzaskiem palić się zaczęły.
Pewny, że dokonał dzieła zniszczenia, rzucił ndelabr, wybiegł z domu, minął ogród i połączył w alei z uciekającymi bandytami.