Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No131 p1 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Co mi jest?... powtórzył artysta poruszony do głębi duszy. Pytasz się pan, co mi jest?..
— Ależ tak, na miłość Boga...
— Chodź, mój przyjacielu... chodź i zobacz... a z pewnością nie będziesz mnie się o nic pytał...
Powiedziawszy to, artysta wziął za rękę Renégo i pociągnął w głąb swojej pracowni.
Tu zatrzymał się przed stalugami, na których rozciągnięte było płótno średniej wielkości, czarną krepą okryte.
Markiz zainteresowany zagadkowem dlań wzruszeniem pana Doyen, nie mógł pojąć, co to się stało i czekał niecierpliwie wyjaśnienia.
Wyjaśnienie to tak było dlań niespodziewane, że niby piorun weń ugodziło.
Artysta drżącą ręką zerwał krepę, pokrywającą płótno i cofnąwszy się o kilka kroków, przemówił te tylko słowa:
— Patrz pan!...
René zwrócił oczy na obraz i zatrzymał spojrzenie na bladej twarzy Ofelii namalowanej przez Doyena. Janina de Simeuse, jak nam wiadomo, za model mu służyła.
Gorączkowe, gwałtowne drżenie wstrząsnęło w tej chwili wszystkiemi nerwami młodego szlachcica, oczy mu się rozszerzyły, serce bić przestało, zrobiło mu się ciemno przed oczami, a w tej ciemności jaśniał mu obraz jego narzeczonej, skubiącej kwiaty i wpatrzonej w niebo.
— Doyen!... zawołał głosem złamanym, chwytając za rękę artystę i ściskając go konwulsyjnie, Doyen na Boga, czy to sen?...