Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No24 p2 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

Na palcu błyszczał mu pierścień z brylantem, wartującym sto tysięcy dukatów.
Trzy brylanty, każdy tej samej wartości, widniały na rękojeści szpady.
Guziki przy kamizelce wszystkie były brylantowe, a każdy wart był sto tysięcy liwrów.
— A cóż tyle diamentów i brylantów?... — wykrzyknie może nasz czytelnik.
No prawda, ale nie trzeba się temu dziwić.
Szatan, jak już wspominaliśmy o tem przecie, kocha się namiętnie w klejnotach, szczególniej w małych błyszczących kamykach, których wartość jest nieocenioną, a ma bardzo na nie łatwy sposób.
Jakiż to sposób?...
Opowiemy go naszym czytelnikom, w przekonaniu, że tych, co go sprobują wykonać, uczynimy bogatszymi od pana barona Rotszylda.
Wiadomo każdemu, że diament nie jest niczem innem, jak węglem skrystalizowanym przez gorąco, niemożebne do otrzymania dziś jeszcze w pracowniach najsławniejszych chemików.
Szatan brał w palce kawałek węgla, przytykał do ust i chuchał na niego przez dziesiątą część sekund.
Po takiej łatwej operacyi, mały kawałek węgla, stawał się dużym diamentem.
Widzicie, że nie nadto prostszego, że sposób to dostępny dla każdego.
Potrzeba tylko, ażeby mieć oddech podniesiony do dwóch, albo trzech set stopni gorąca...
Bagatela!...