Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No37 p2 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Ojciec żyje, pewny jestem!... wykrzyknął. Można go jeszcze uratować!..
Okrzyk szczerym był, możemy zapewnić.
Po raz pierwszy i po raz jednocześnie ostatni w życiu, Luc uległ dobremu popędowi.
Ksiądz proboszcz odpowiedział młodemu człowiekowi, że służący wysłany do Roscoff po doktora przed trzema godzinami, nie powrócił, i że to niewytłómaczone opóźnienie naraziło życie barona na wielkie niebezpieczeństwo.
Zaledwie skończył, lekarz się ukazał.
Nie był w domu i musiano go szukać po okolicy.
Doktór nie był bardzo uczonym człowiekiem, doświadczenie jednakże, jakie miał, czasem wiedzę zastępowało.
Obejrzał chorego, pokiwał głową w sposób nie bardzo obiecujący, i nie tracąc ani chwili czasu, wyjął lancet i przeciął żyłę.
Krew z początku płynęła bardzo powoli, kropla po kropli, potem puściła się obficiej i chory otworzył wkrótce przymknięte powieki i poruszył ustami.
Chciał coś powiedzieć, ale niepodobna go było dosłyszeć.
— Czy może być ocalony?... zapytał ksiądz.
— Nie wiem jeszcze... odpowiedział doktór, i nie mogę jeszcze ręczyć... Zostanę na noc przy chorym...
— I ja także... dorzucił kapłan.
Luc, którego przywiązanie synowskie znacz-