Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No37 p3 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

Pan de Kerjean odzyskał mowę i odezwał się głosem głuchym, chropowatym, strasznym...
Młody człowiek, bezwiednie głosem tym pociągnięty, zbliżył się do ojca, który, oparłszy się z ciężkością na łokciu, wyszeptał:
— Mój synu... moje dziecko ukochane... czy ty wychodzisz? czy oddalasz się odemnie?...
— Na chwilkę tylko wyjdę, mój ojcze, na chwilkę, mnie Jocelyn przy tobie zastąpi, wrócę natychmiast.
— Dokąd idziesz?...
— Bardzo blizko.
— Kiedy powrócisz?...
— Za chwilę...
— Za chwilę?... wyszeptał baron, to będzie już za późno... Mnie tylko kilka minut życia pozostaje... Wiem o tem... czuję to... i nie chcę umierać bez ciebie...
— Mylisz się, ojcze... odpowiedział żywo młodzieniec, nie jesteś wcale w niebezpieczeństwie, doktór mnie zapewnił, że wkrótce, za kilka dni, będziesz zdrów zupełnie.
Pan de Kerjean wstrząsnął głową.
— Nie łudź się, kochane dziecię... powiedział, niech cię i doktór nie łudzi... Wiedząc, jak mnie kochasz, ukrywa on prawdę przed tobą... Ale na co się to zdało?... Moja godzina nadeszła... Dziękuję Bogu, że ją oddalał tak długo, że mi pozwolił kierować twojem dzieciństwem i patrzyć, jak wyrastasz, że spełnił moje marzenia i nadzieje moje...
Dzisiaj wola jego święta powołuje mnie do siebie, przyjmuję ją w pokorze, a mam jedne tylko