Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No45 p4 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

do ust je przykładając, mości książe!... słowa pańskie niepokoją mnie i głęboko wzruszają, ale ich nie rozumiem, racz mi je więc wytłómaczyć...
— Baronie de Kerjean... odrzekł starzec, mam dla ciebie szacunek nieskończony, dowodem tego szacunku jest to właśnie, iż w chwili, w której przynoszę największą boleść, przychodzę cię prosić jednocześnie o największą przysługę...
— Niech książe mówić raczy... jakakolwiek jest boleść, i jakiejkolwiek wymagasz przysługi, jestem na twoje rozkazy...
— Kochasz Janinę... ciągnął pan de Simeuse, powiedziałeś nam o tem i wierzymy ci zupełnie...
— Czy ją kocham?... odrzekł baron... kocham i to miłością, która powstaje w jednej godzinie, a nie kończy się nigdy, która staje się najwyższem szczęściem, albo zgryzotą całego życia...
— Niestety!... szepnął starzec, potrzeba ci się uzbroić w całą odwagę, drogie dziecię!... trzeba ci wzmocnić duszę!... trzeba zadać gwałt sercu!... Janina nie może należeć do ciebie...
Kerjean się wyprostował jakby został pchnięty sztyletem... zbladł i wykrzyknął głosem stłumionym:
— Więc mnie odpychacie?...
— Nie!... o! nie... ja pana nie odpycham... odrzekł żywo pan de Simuese. Przed Bogiem, który mnie słyszy, przysięgam, że miałbym się za szczęśliwego, gdybym mógł nazwać cię moim synem... ale ponad moję wolę stoi inna potężniejsza, którą napróżno usiłowalibyśmy przełamać...