Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No46 p4 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

zmarszczył czoło, oczy mu zabłysły, policzki się nadęły, jak u piorunującego Jowisza, a łyżka i nóż z hałasem uderzyły o siebie.
— Muzykanci z Estramadury?... wykrzyknął głosem drżącym ze złości. Pytasz się pan o muzykantów z Estramadury?...
— No tak... odpowiedział Kerjean, zdumiony tym nagłym, niewytłomaczonym wybuchem.
— Pan znasz tych ludzi?... rzucił gospodarz tym samym co poprzednio tonem.
— Czyż jest w tem coś niestosownego?...
— Więc jesteś ich wspólnikiem, takim samym jak oni bandytą!... ciągnął gospodarz z furyą coraz większą. O!... z pewnością, żeś nie wart więcej od tych nędzników, można to poznać od razu, mimo, żeś lepiej trochę odziany... Nie wiem, dla czego nie zawołałem dotąd ludzi i nie kazałem cię od razu związać jak barana!.. No... wynoś się ztąd tylko prędko, bo inaczej jak psa cię wyrzucę!... Zmykaj, bandyto, zmykaj, niechaj cię gdzie indziej powieszą!...
Gospodarz, coraz bardziej rozgniewany i upojony własnemi słowy, zbliżył się groźnie do Kerjeana z ręką wyciągniętą, jak gdyby chciał słowa w czyn zamienić.
Baron nieruchomy, z rękami założonemi na krzyż, czekał z zupełnem spokojem.
Stanowcza ta postawa, podziałała niby zimna woda na rozsierdzonego oberżystę.
Zatrzymał się o kilka kroków od Kerjeana z miną niepewną, zaambarasowaną i zawstydzoną prawie.