Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No47 p2 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

oberżysta, braciszek i siostrzyczka powrócili tacy uszczęśliwieni, że zaledwie ich poznałem... Caramba pozwalał sobie nawet żartów ze mną niestosownych... Dał mi parę prztyczków w nos i poklepał po brzuchu!... Pomyślałem sobie, że ci ludzie muszą mieć chyba pieniądze!... Skorzystałem z okazyi i posłałem rachunek... Caramba parsknął śmiechem, wyjął z kieszeni garść złota i zaczął nim potrząsać przed mojemi oczami...
— Chwalił się mojemi dwudziestu pięciu luidorami!... pomyślał Kerjean.
Gospodarz mówił dalej:
— Olśnił mnie widok złota... Cofnąłem prędko rachunek, bo jak panu wiadomo, nam gospodarzom nie chodzi o natychmiastowy odbiór pieniędzy, jeżeli tylko mamy pewność zapłaty... Caramba obstalował kolacyę obfitszą i delikatniejszą — całego luidora, szynkę, kiełbaski i dużego karpia z sosem... wychlał też, nie wiem już wiele butelek najlepszego wina z mojej piwnicy. I z jedzenia i z picia był najzupełniej zadowolony... Nazajutrz, to jest wczoraj, to samo używanie... Ma się rozumieć, że rachunek rósł, niby pęcherz wiatrem nadymany... Nad wieczorem Caramba wyszedł i nie było go ze dwie godziny. Kiedy powrócił, miał minę tak zbiedzoną i opuszczone uszy, że poczułem pewną obawę. Podałem mu rachunek na całe sześćdziesiąt liwrów!... Spojrzał na mnie złowrogo. — Przygotuję pieniądze odparł ponuro, napisz pan tylko pokwitowanie i przyjdź na górę za pięć minut... Uspokoiła mnie ta obietnica... podpisałem pokwitowanie i po pięciu minutach już byłem na strychu... Osądź pan moje