szrama, która szła przez lewy policzek od brwi aż do ust, nadawała twarzy coś żołnierskiego.
Ubranie bardzo biedne, musiało kiedyś być wojskowe.
Przy boku widać było długą i mocną szpadę.
Pan de Kerjean zatrzymał się naprzeciw szczególnego tego egzemplarza, a pochyliwszy się ku niemu, trącił go w ramie.
Nieznajomy rzucił się z ponurem warknięciem, niby buldog, któremu kość chcą odebrać.
— Czego chcesz odemnie?... powiedział opryskliwie, idź sobie do wszystkich dyabłów!...
Baron w odpowiedzi na to wyciągnął lewą rękę i rzekł:
— Spojrzyj!..
Oczy dziwnej osobistości padły na pierścionek, na którym były wyrżnięte dwie zapalone pochodnie.
Pierścionek ten posiadał widocznie jakieś tajemne znaczenie, bo nieznajomy zmienił fizyognomię na uległą i pełną szacunku, podniósł trzy palce do wyszarzanego kapelusza i mruknął:
— Przepraszam bardzo pana Dawida, że w ten sposób do niego się odezwałem... ale nie poznałem...
— Dobrze... dobrze, poruczniku Bandrille... przerwał Luc, prosta rzecz, żeś nie wiedział, kto do ciebie mówi, ale teraz wiesz?...
— I jestem gotów na rozkazy... proszę nie wątpić o tem...
Gdy znajomi nasi te kilka słów zamieniali ze
Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No47 p4 col2.jpg
Ta strona została skorygowana.