Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No49 p3 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

nego rachunku... Niema o czem gadać, że z pana grzeczny człowiek!...
Pomimo całej grozy sytuacyi, Luc nie mógł się powstrzymać od śmiechu...
Podał lewą rękę Carmenie, w prawej trzymał obnażoną szpadę i tak mając po za sobą Bandrille i Morelasa, przeszedł bez żadnej przeszkody całą salę podziemną, wszedł na schody i nakoniec znalazł się na ulicy.
Z prawdziwą rozkoszą odetchnął tu chłodnem czystem powietrzem.
— Senora... zapytał Carmeny, gdzie każesz się odprowadzić?...
Cyganka chciała odpowiedzieć, ale ją Morales uprzedził.
— Panie... zawołał, pomiędzy ludźmi naszej wartości, panować powinna szczerość największa. Takie jest moje zdanie... Caramba!... Oto co panu powiem: sytuacya nasza, mocno jest interesującą... Cudzoziemcy... przybyliśmy przed dwudziestu czterema godzinami do Paryża, mieliśmy wczoraj takie nieszczęście, iżeśmy zapomnieli, jak się nazywa ulica i hotel, w którym pozostawiliśmy nasze bagaże i pieniądze... Stawia nas to w ogromnym ambarasie, co pan łatwo chyba zrozumiesz.
— Mój bracie, czemu nie mówisz prawdy?... przerwała Carmen pomimo znaków Moralesa, — jesteśmy bez pieniędzy, bez bagaży, bez schronienia, i nie wiemy, gdzie się udać!...
— Jutro zmieni się położenie wasze... odpowiedział Luc, ale o tej późnej godzinie nocnej, ja