Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No54 p3 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

Luc miał płaszcz zapięty pod szyję, a kapelusz tak głęboke nasunięty na oczy, że mu zasłaniał twarz całą.
Nie podobna było rozróżnić jego rysów.
— Czy to pan pragnął widzieć się ze mną?... zapytał z ukłonem.
— Ja, odpowiedział Luc.
— Zapewne od pana Dawida?...
— Tak jest, od pana Dawida...
— Jestem na pańskie rozkazy... to jest na rozkazy pana Dawida. Od niepamiętnych czasów, wierny jego poleceniom, nie wychodzę ani na krok z karczmy, lubo się nudzę w niej okropnie. I dzień i noc wyczekuję na dyspozycye. Liczę, że się ich dowiem od pana.
W tej chwili ukazał się Gorju, postawił flaszkę wódki na stole obok cynowego kubka, oddał pierścionek baronowi i zaraz wysunął się dyskretnie.
— Jesteśmy sami, możemy mówić, odezwał się baron do Bandrilla.
I jednocześnie zdjął płaszcz, okrywający eleganckie jego szlacheckie ubranie, zdjął także i kapelusz, zasłaniający mu twarz i pokazał się porucznikowi.
Stał on przed nim i przypatrywał mu się ze ździwieniem i ciekawością, tak wyraźnie malującemi się na jego brzydkiej twarzy, że baron nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
— A co!... nie poznajesz mnie?... zapytał.
— Nie! niech mnie licho porwie!... mój szlachcicu...
Wprawdzie rysy nie są mi obce, ale nie po-