Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No57 p1 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

Twarz panny de Simeuse nie była już woskowo bladą, przeciwnie była lekko zarumienioną.
Oddech równy, łagodny, prawdziwie dziecięcy, unosił regularnie jej piersi, na ustach igrał uśmiech anielski.
Widocznie miała sen jakiś przyjemny.
Księżna delikatnie poprawiła kołdrę fioletową atłasową — pochyliła się nad córką, nie żeby ją pocałować, ale żeby popieścić się prześliczną jej twarzyczką, poczem odeszła, a z serca spadło jej brzemię niepokoju.
Pozostawmy biedną Janinę na jej panieńskim łóżeczku, a powróćmy do Kerjeana, Moralesa i Bandrilla, czatujących w ogrodzie pałacowym.
Rozstaliśmy się z nimi, w chwili, gdy mijali taras, jaki ich od głównego gmachu oddzielał.
Pomiędzy domem a okalającą go aleją, był kląb, zasadzony różami i różnemi gatunkami rzadkich kwiatów o jasnych barwach i silnym zapachu.
Pnące rośliny zasłaniały mury, aż do wysokości okien pierwszego piętra, a dzwonki powoju prześlicznie odbijały od ciemnych kamieni starego gmachu.
Naturalnie... w lutym nie było tego wszystkiego.
Jedne tylko krzaki różane, poowijane słomą, czekały drżące powrotu promieni słonecznych.
Trzej nocni awanturnicy, umieścili się w tym właśnie kląbie.
Stwardniała od mrozu ziemia, nie uginała się pod ich ciężarem.
Luc zaczął się oryentować.