Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No58 p3 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Może się udać, odrzekł lakonicznie Bandrille. Strzelaj pan i w nogi!...
Książe pędził ciągle naprzód i zaledwie pięćdziesiąt kroków oddzielało go już od Kerjeana.
Koło pochodni się ścieśniało, przy ich świetle można było dojrzeć bladość i dziką rozpacz na twarzy pana de Simeuse.
Luc wymierzył w starca i powiedział sobie:
— Jeszcze cztery kroki, a daję ognia...
I zaczął liczyć:
— Jeden!... dwa!... trzy!...
Już otwierał usta, ażeby wymienić fatalną liczbę, kiedy okrzyk tryumfu rozległ się w ulicy Clovis i dał się słyszeć głos Malo:
— Prędko! prędko!.. Jeszcze czas! uciekaj pan!...
Z największym wysiłkiem udało się nareszcie wiernemu służącemu przezwyciężyć trudności.
Drabina opartą o mur, stała o trzy kroki od barona.
— Słyszysz pan... słyszysz pan... szeptał Bandrille, szczęście nam się uśmiecha, jest drabina.
— Poczekaj!... zawołał Luc, któremu nagle przyszła pewna myśl do głowy.
— Czekać?... powtórzył porucznik. A to po co czekać?... Nie mamy ani sekundy do stracenia.
— Polegaj na mnie... Ja ciebie i siebie ocalą... Szpada do ręki, poruczniku, i dalej...
— Na kogo?...
— Na mnie naturalnie!...