Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No60 p2 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

żał na wznak w kałuży krwi, w pośród której blada twarz jego jeszcze szpetniej wyglądała.
— Oto... wykrzyknął Luc... gęba prawdziwego łotra, nikt chyba nie mógł się co do niej mylić!...
— Prawda... podobny nędznik gotów był bez wahania popełnić wszelką zbrodnię... szepnął pan de Simeuse.
— Ale... poczekajcie... zawołał de Kerjean, z miną człowieka, poszukującego czegoś w pamięci... Ta dziwnie odpychająca twarz, nie zauważona w walce, teraz coś mi przypomina jednakże... Tak... tak... pewny jestem... to on.
— Znasz tego bandytę?... podchwycił żywo książe.
— Spotkałem go już raz przynajmniej. Raz już powtarzam, krzyżowały się ze sobą nasze szpady...
— W jakiej okoliczności... gdzie?...
— W okoliczności, która pana również obchodzi... Ten człowiek to jeden z oficerów, od których miałem szczęście obronić pannę Janinę przed kilkoma dniami w Tuilleries...
Nic łatwiejszego, jak wytłómaczyć sobie napad dzisiejszy... Łotrzy zemścić się postanowili. Ale, dzięki Bogu, że się im nie udało.
— Dzisiaj tak, ale kto nas zapewni, że się za zwyciężonych uznają, że nie ponowią usiłowań swoich?...
— Nie zdaje mi się to prawdopodobne... Dobrze jednakże książe zrobi, jeżeli pewne środki ostrożności zarządzi. Pewna liczba ludzi mogłaby