Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No60 p3 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

— O do dyabła!... mruknął, biedny porucznik!.. Szkoda go, to dzielny był chłopak!... Od dnia, w którym mnie podrapał nożem, od czego będę miał znaki do śmierci, byliśmy jak dwa palce u jednej ręki... Poświęcam łzę jego pamięci...
Rabuś otarł oczy podartą chustką i dodał:
— Ha... trudno!... on dziś, ja jutro... wszyscy jesteśmy śmiertelni!... Dobranoc ci, obywatelu, dorzucił rabuś i wyszedł.
Kerjean podał teraz rękę Carmen, ciągle zamaskowanej i udał się z nią do wiedźmy.
Oczekiwała ona z tem większą obawą i niecierpliwością, że od dwóch godzin już upłynął czas potrzebny według niej na załatwienie całej sprawy.
Niewytłomaczone opóźnienie nie wróżyło nic dobrego.
W milczeniu, chłodno nawet, słuchała opowiadania Korjeana.
Kiedy skończył, nie odezwała się ani słowa, oparła tylko głowę na ręku i głęboko się zamyśliła.
— O czem tak medytujesz, Perino?... zapytał baron po chwili.
Wiedźma podniosła głowę.
— Myślę o tem, co się stało dzisiejszej nocy. Wszystko było obmyślane i przewidziane, a jednakże... Zamiar powinien był się udać, mieliśmy tysiąc szans za sobą... przeciwność tylko jednę i ta nas zwyciężyła. Myślę o tem, kochany baronie, i szukam sposobu szczęśliwszego wznowienia próby.
— Wznowienia próby... wykrzyknął Luc zdumiony.