Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No63 p4 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Panowie... powiedział, kiedy się trochę uspokoił i kiedy zapanował nad wzruszeniem... wielkie jest szczęście, które mnie tu spotkało, ale większe jeszcze czeka mnie w Paryżu. Skoro za kilka miesięcy powrócę do was, będę miał honor przedstawić was, jako najlepszych przyjaciół moich, pani markizie de Rieux, mojej. żonie... Zrozumiecie moję radość, gdy powiem wam, że kocham, ubóstwiam raczej od lat trzech tę, która niezadługo nosić ma nazwisko moje... Utrzymują, że niepodobna jest znaleść na świecie człowieka zupełnie szczęśliwego... Ja jestem żyjącem zaprzeczeniem tej niby niewzruszonej prawdzie... Szczęście moje jest upajające, zupełnie nie pragnę niczego więcej...
Przerwał mu te słowa dziwny wypadek.
Od paru chwil słychać było na bruku wybrzeża podkowy konia pędzącego galopem.
Tentent zbliżał się z fantastyczną szybkością.
Nagle koń, zapewne długim biegiem wycieńczony, potknął się na cztery nogi i padł, wydając ostatnie rżenie. Zmieszało się ono jednocześnie z bolesnym okrzykiem ludzkim.
— I znowu zapanowała cisza, przerywana lekkim tylko szmerem wzburzonego morza.
Pan de Rieux i jego towarzysze otworzyli okna i wychylili się na wybrzeże.
Człowiek i koń leżeli wyciągnięci jeden obok drugiego na bruku.
Koń rzucał się konwulsyjnie, człowiek nie dawał znaku życia.
— O!.. szepnął de Rienx, to okropne!... ten