Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No64 p1 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

tutaj... rzekłem, a ów człowiek odpowiedział: — Tutaj?... to chwała Bogu!... Leć i powiedz panu de Rieux, że jestem potłuczony i nie mogę pójść do niego... Niech przyjdzie... czekam na niego... należę do służby księcia de Simeuse.
Zrobiłem, jak chciał, i przyszedłem do pana markiza.
Jeszcze chłopak nie dokończył, gdy René opanowany instynktownym przestrachem, był już na schodach.
W jednej chwili znalazł się w dolnej sali, w której wierny służący spoczywał na zaimprowizowanem łóżku, składającem się z dwóch materaców położonych na podłodze.
Chciał go zapytać, czego sobie życzy od niego, ale Antoni podał mu zaraz list Janiny i powiedział:
— Przeczytaj pan, panie markizie... tylko prędko...
René rozdarł kopertę, przebiegł oczami pierwsze wyrazy i zachwiał się, jakby piorunem rażony.
Przeczytał jednakże wszystko.
Ręce mu drżały, twarz bladła, ale ani jedna łza nie wypłynęła z suchych oczu, błyszczących metalicznie.
Gdy skończył, wtedy głosem trudnym do poznania, głuchym chrapowatym, jaki często zjawia się w chwili konania, zawołał tylko:
— Konia!... konia!... niech mi przyprowadzą konia!...
Służący pobiegli do stajni, ale René ich uprzedził, odwiązał własnemi rękami pierwszego z brze-