Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No64 p3 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

vis, tak, jak padł koń służącego Simeusów na wybrzeżu Brest.
Jeździec z gołą głową, blady, pod warstwą kurza, jaka mu twarz pokrywała, miał na sobie mundur błotem cały poplamiony.
Był to René de Rieux.
Rzucony o dziesięć kroków na bruk, zerwał się szybko, doleciał do bramy, minął podwórze i krokiem chwiejnym, niepewnym wszedł do pałacu.
Zatrzymał się przed lokajem, który mu się przypatrywał ze zdumieniem i zapytał głosem nie ludzkim:
— Czy żyje jeszcze?...
Lokaj nie znał lub nie poznał wcale markiza, a zaniepokojony tem szczególnem zjawiskiem, uciekł, nie odpowiedziawszy ani słowa.
René przeszedł kilka pustych pokoi.
Ta pustka serce mu mroziła.
— Śmierć zagościła w tym domu!... rzekł do siebie ponuro. Pan Bóg nie ulitował się nademną!...
Doszedł do kaplicy, uchylił białej draperyi i wszedł do środka.
Wiemy, jaki mu się widok przedstawił.
Zobaczył narzeczoną spoczywającą w trumnie.
Obezwładniony tym widokiem, tą pewnością, spiorunowany tym ciosem okropnym, który mu łamał życie, poczuł, że go siły opadają.
Padł na kolana, uderzył czołem o kamienną posadzkę, a ręką zaciśniętą rozdzierał sobie piersi, wołając gorączkowo:
— Janino jestem!... przyjechałem!... dla cze-