Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No64 p4 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Dobrze pójdę, mój ojcze... ale pozwól mi uklęknąć najprzód przed aniołem, muszę nabrać trochę odwagi i rezygnacyj.
Pochylił się u stóp katafalku i przez kilka minut modlił się gorąco i płakał po cichu.
Nareszcie powstał i poszedł za panem de Simeuse.
Księżna podniosła na niego oczy zagasłe.
Podała mu rękę i dała znak, żeby siadł przy niej.
— O jakże cię ona kochała, rzekła po chwili Nad życie cię kochała!... Moje serce macierzyńskie prawie że zazdrościło tego przywiązania... Teraz już nie nasza ona... Śmierć nam ją zabrała!... Zabrała ją nam na zawsze!... Na zawsze... na zawsze... Umilkły usta, które na mnie „matko“ wolały, nie uśmiechną się już nigdy do mnie rozkosznie... Nie bije już to drogie, kochające, złote serce... Patrzyłam na umierające dziecko, a sama żyję jeszcze... Czy ty to rozumiesz, René?... Bo ja pojąć tego nie mogę...
Pan de Rieux szlochał.
Księżna powtórzyła po raz drugi:
— Nie... nie... ja tego nie pojmuję...
Wymówiła jeszcze kilka wyrazów urywanych i niezrozumiałych.
Opuściła głowę i zagłębiła się w ponurem milczeniu.
W tej chwili kareta zatrzymała się przed bramą pałacową i wysiadł z niej baron Luc de Kerjean.