Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No65 p2 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

dziad mój zachorował tak niebezpiecznie, że lekarze po trzech dniach, zdeklarowaji, iż nic z niego nie będzie.
Nakryto go tedy płótnem, dano gromnicę w rękę i zajęto się przygotowaniami do pogrzebu.
W braku spadkobierców bliższych, zbiegli się dalsi krewni, ażeby rozdrapać pozostałość po nieboszczyku.
Kiedy sukcesorzy, ciesząc się perspektywą obłowu, wyśpiewywali wesoło podczas orgii, jaką sobie zaraz nocą w zamku wyprawiali i kiedy spijali najlepsze wina z piwnic za zdrowie nieboszczyka, stary sługa bardzo przywiązany do mojego pradziadka, oświadczył im, iż sam czuwać będzie przy zwłokach i zamknął się w pokoju ze zmarłym.
Nazajutrz rano mniemany nieboszczyk starzec ośmdziesięcioletni opuścił łóżko, ubrał się, powyrzucał własnoręcznie za drzwi sukcesorów, za prędko używających po nim spadku, poczem zjadł z apetytem śniadanie i wybrał się na łowy.
Utrzymują, że po wskrzeszeniu, wyglądał młodziej o jakie przynajmniej lat czterdzieści, a i książe nie będzie o tem wątpił, gdy mu powiem, iż we dwadzieścia lat później, to jest w setnym roku życia, ożenił się po raz drugi z młodą ubogą szlachcianką i został ojcem chłopaka, który był dziadkiem moim.
Pradziadek umarł w sto czterdziestym roku, wcale nie z choroby i nie na łóżku, ale w skutku spadnięcia z konia w skałach Roscoff.
Spiczasty kawał granitu rozbił mu piersi i położył na miejscu.