Ta strona została skorygowana.
Stały z pochylonemi głowami, z rękoma ukrytemi w szerokich rękawach.
— Jesteś przecie!... wykrzyknął pan de Simeuse, a my już zaczynaliśmy wątpić, czy przyjdziesz...
— Chyba książe przypuszczał, że może piorun we mnie uderzył, bo żywego nicby mnie nie zatrzymało... Ja nigdy nie kłamię!... Każda obietnica jest dia mnie rzeczą świętą i dam zaraz tego dowody.
Pewność Kerjeana wybornie podziałała na nieszczęśliwych rodziców.
Pan de Simense zbliżył się de bretończyka, wziął go za ręce i rzekł błagalnie: