— Fałszerz, powiadasz hrabio?... wykrzyknął René.
— Powiedziałem i powtarzam...
— Dowód?... powtórzył po raz drugi René, czy masz pan dowód występku?...
— Będę go miał... albo raczej będziemy go mieli, mój chłopcze...
— Kiedy?...
— Zaraz... za kilka godzin.
— O! uczyń to, panie hrabio... jęknął błagalnie René, ściskając ręce pana de Jussac. Uczyń to dla mnie... nie dopuść tego obrzydłego małżeństwa.
oddaj mi moję narzeczoną, a przywrócisz mi życie... do ostatniego tchnienia będę cię błogosławił, mój przyjacielu, mój ojcze, mój zbawco!...
Taka stanowcza obietnica pana de Jussac, pocieszyła Renégo.
Miał on prawie pewność, że książe de Simeuse, chociażby w ostatniej chwili zerwie małżeństwo, na jakie zgodził się przez wdzięczność jedynie, i nie odda za nic w świecie swej jedynej córki człowiekowi bez honoru...
Ale ażeby rezultat ten osiągnąć, słowa same nie wystarczą, oskarżenia nie poparte dowodami nie będą mogły mieć znaczenia...