Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No72 p1 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

„— Nie wiedziałam o tem, panie markizie... odrzekłam.
„— Ale, dodał zaraz markiz, pani nic na tem nie straci...
„— Spodziewam się, panie markizie.
„— Daj mi pani ten kwit...
„— Ośmielę się zapytać pana markiza, co z nim zrobić postanawia?...
„— Zapłacę pani należność i wycofam podrobiony dokument...
„— Na to się nie zgodzę, panie markizie...
„— Dla czego?...
„— Skoro podpis nie jest podpisem pana markiza, nie mogę odebrać od niego pieniędzy, które mi się nie należą...
„— Przepraszam bardzo, ja jestem dłużnikiem pani, bo jako człowiek honoru, nie mogę pozostawiać mojego podpisu w cudzym ręku, czy jest on prawdziwy czy fałszywy... Znałem nadto ojca barona de Kerjeana. Syn jego jest podłym, ale on był uczciwym człowiekiem. Nie pozwolę, aby nazwisko szlacheckie szarzano po kryminałach i zapisywano w listy galerników.. Proszę, oddaj mi pani ten kwit..“
Ponownie odmówiłam żądaniu, ale gdy markiz zaczął mnie błagać i gdy był widocznie zrozpaczony moim oporem, uległam z dobrego serca, odebrałam moje dziesięć tysięcy luidorów, i oddałam ów kawałek papieru, o którym ani ty, ani ja nie słyszeliśmy odtąd ani słowa.
— Nędznico!... wykrzyknął z wściekłością Luc, więc wypuściłaś z rąk ten fatalny dokument?