Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No73 p3 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

i zejdziesz z konia, żeby go podnieść niby, a ja tymczasem zasiądę na twoje miejsce. Nikt tego nie spostrzeże, będziesz miał czas pobiedz i pokazać swój skarb ojcu Madelaine, a poprosić go o rękę córki, której ci z pewnością nie odmówi...
Cezar miękł widocznie, nie śmiało jednakże odezwał się jeszcze:
— Ale, mój piękny panie, szlachcic z karety pozna pana przecie...
— Bądź o to spokojny, ani nawet nie spojrzy na mnie, ani mnie się domyśli nawet pod tem przebraniem... To cię wcale niepowinno niepokoić...
— Cóż powiedzą na to w Athis-Mons?...
— Nic nie powiedzą... Ja zniknę zaraz po zatrzymaniu się karety przed pocztą...
— Któż więc konie odprowadzi?...
— Ty Sam... tyle tylko, że się przelecisz piechotą... za co dodam ci szesnastego luidora, abyś wypił za moje zdrowie z towarzyszami na stacyi następnej... No cóż, zgadzasz się?... Jesteś zdecydowany?...
Pokusa była nieprzezwyciężoną. Cezar nie miał siły opierać się dłużej i powiedział:
— Dobrze... zgadzam się... kochany panie...
Czas już wielki był na to.
W chwili właśnie, kiedy kochanek Madelaine wymówił ostatnie słowo, rozległo się trzaskanie z bicza, dzwonki i łoskot kół.
Hałas zbliżał się coraz bardziej i nareszcie ciężka kareta z herbami na drzwiczkach przystanęła przed domem.
Luc podbiegł do okna, wychodzącego na dro-