Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No74 p1 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

— Tak właśnie...
— Zapłaciłem tę sumę i, jak wiesz, nigdym ci się nie upominał o nią...
— Jestem panu bardzo wdzięczny, panie markizie, ale pragnę wycofać z rąk pańskich ten dowód, zwracając panu pieniądze..
— Kiedy ci się tylko podoba, mój panie, gotów jestem zwrócić ten kwit, nie żądając nawet pieniędzy... Nie było żadnej potrzeby przebierać się, ażeby mi to powiedzieć... Dziś, czy jutro chętniebym był pana zadowolnił...
— Nie dosyć jednak... prawił Kerjean, że mi pan powrócisz kwit, który łatwo mógłby mnie zgubić, potrzeba jeszcze, ażebyś mi pan dał słowo honoru, iż gdyby pana zapytywano o niego, zaprzeczysz najzupełniej, iż istniał kiedykolwiek...
— Czy to wszystko?... zapytał starzec, któremu błyskawica w oczach zaświeciła.
— Jeszcze nie... odrzekł baron. Ale zaraz będzie koniec. Jestem w przededniu małżeństwa, świetnego i niespodziewanego... Pan mógłbyś jednem słowem zniweczyć cały ten związek, musisz mi zatem przysiądz, panie markizie, że nie powiesz przeciwko mnie ani słowa, gdyby cię o mnie pytano...
Pan de Ja Tour-Landry wlepił w swojego interlokutora głębokie, pełne pogardy spojrzenie.
— Panie de Kerjean, zawołał następnie, czy pan wiesz, czego wymagasz odemnie?...
— Domagam się bezpieczeństwa, jakie mi jest potrzebne, domagam się milczenia...
— Żądasz odemnie kłamstwa... podłości... O!