Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No74 p1 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

nie znasz mnie wcale, jeżeli przypuszczasz na chwilę, że się zgodzę na coś podobnego!...
— Panie markizie, odezwał się baron groźnie, zastanów się pan dobrze!...
— Nie mam potrzeby się zastanawiać... pamiętam, że jestem szlachcicem... wiem, jakie są moje obowiązki!...
— Widzi pan, że mam ślepe do pana zaufanie, skoro słowo pańskie zupełnie mi wystarcza!...
— Gdybym zasłużył na pańskie zaufanie, byłbym niegodnym zaufania uczciwych ludzi!...
— Panie markizie... o tę obietnicę, o tę przysięgę, ja wcale pana nie upraszam...
— Tylko?...
— Tylko wymagam ich od pana!...
— Ze sztyletem, albo pistoletem na gardle zapewne... Ja jednakże pomimo to odmawiam...
— Ostrożnie, panie markizie!...
— Dla czegóż to, mój panie?...
— Małżeństwo, które za kilka dni ma nastąpić, to mój majątek, moja rehabilitacya, szczęście moje... To małżeństwo zależy od pana... pańskie milczenie może mi je zapewnić... musisz pan milczeć zatem!... Ządam tego za jaką bądź cenę i uprzedzam, że się nie cofnę przed niczem...
— Nawet przed nową zbrodnią?... przerwał starzec.
— Przed niczem!... powtórzył głucho Kerjean, blady i stanowczy. Przysięgnij więc, panie markizie!... przysięgnij!... bo inaczej, ja panu przysięgam, że pan już nie potrafisz mi zaszkodzić...