Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No74 p3 col1.jpg

Ta strona została skorygowana.

— I cóż?... zapytała Perina, gdy wszedł do dużej sali, jakże ci się udało?...
— Najwyśmieniciej!...
— Markiza niema się potrzeby obawiać?...
— Nie... Markiz już nie żyje.
— Spodziewam się, że niepotrzeba było ani noża, ani pistoletu?...
— Najzwyczajniejszy wypadek na gościńcu, jeden z tych, jakie zdarzają się codzień prawie... Oto jak się stało...
Luc w kilku słowach opowiedział szczegóły zbrodni dokonanej.
Perina, słuchając, kiwała głową z zadowoleniem.
— Dobrześ się sprawił, mój kochany!... wykrzyknęła nareszcie, całą tę małą intrygę przeprowadziłeś po mistrzowsku... Źleby było, gdybyś był się zadowolił słowem honoru markiza... bo umarli tylko nie mówią...
— Mylisz się!... odrzekł baron. Pan de la Tour-Landry nie złamałby był swego słowa, a dowodem tego, że wolał śmierć, niż zobowiązanie niehonorowe...
— Prawda... mruknęła wiedźma, takimi są podobno prawdziwi szlachcice, ale ja takich nigdy nie znałam...
Na tę zniewagę w twarz sobie bez ceremonii rzuconą, de Kerjean zaczerwienił się cały, ale udał, że nie zwrócił na nią uwagi.
— A ty... zapytał — coś zrobiła?...
— Bądź spokojnym... nie traciłam czasu.... ale dopiero za godzinę dowiem się o rezultacie mo-