Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No81 p3 col2.jpg

Ta strona została skorygowana.

ność i brawurę przeciwników, już zaznaczył, że walka i długą będzie i straszną.
Wkrótce się akcya ożywiła.
Luc i Rieux obaj świetnymi byli graczami, ale gra barona, nie podobna była w niczem do gry markiza.
Kerjean miał rękę giętką, ruchomą, jak stal sprężystą, a oko orle.
Szybkość i siła ciosów czyniły z niego wroga strasznego, wroga jednego z tych, których broń, podobna do piorunu, częściej zabija niż rani.
Pan de Rieux pod ruchami szpady Kerjeana, wydawał się tak swobodnym, jak gdyby widział przed sobą nieszkodliwy korek floretu..
Widocznie się oszczędzał, widocznie czekał na późniejszy gorętszy atak przeciwnika, a gotów był do odparcia go i pchnięcia.
Ale zaraz, gdy uczuł szpadę swoję uderzającą o szpadę Kerjeana, zmienił się do niepoznania.
Wzrok stracił ponury wyraz zniechęcenia, oczy mu żywo błyszczeć zaczęły, krew zarumieniła policzki, uśmiech wywyższył górną wargę.
Bo odkąd poczuł, że jego siła i jego zręczność, czyniły partyę pomiędzy nim a baronem zupełnie równą, nadzieja powróciła mu do duszy.
— Toć, mówił sobie, Pan Bóg jest sprawiedliwy. On sam między nami rozsądzi. Trzymam życie tego człowieka w swoim ręku, tak samo, jak on trzyma w swojej mocy moje... Jeden z nas musi zginąć, dla czegóż ja nim mam być koniecznie?... Jeżeli ja pokonam, ja też zdruzgoczę przeszkodę, która mnie dzieli od Janiny... Ukarzę nikczemni-