Strona:Dom tajemniczy from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No87 p2 col3.jpg

Ta strona została skorygowana.

Uczyniwszy to, powrócił do karety.
— Moi przyjaciele — rzekł z nadzwyczajną grzecznością do tych, co niewidzialni jeszcze siedzieli w karecie — wysiądźcie, proszę... Przybyliśmy na miejsce...
Dwóch ludzi wysiadło jeden za drugim, stąpali bardzo powoli, prawie po omacku.
Łatwo to sobie wytłomaczyć — skoro obaj mieli twarze zakryte czarnemi aksamitnemi maskami, nawet bez otworów na oczy.
Jeden miał zarzucony na ramię worek skórzany, bardzo, jak się zdawało, ciężki. Brzęczało w nim żelaztwo.
— Chodźcie... powiedział człowiek z latarką.
I ująwszy obu za ręce, wprowadził poza drzwi, które starannie zamknął w tej chwili...
Zaraz potem posłyszano na ulicy oddalającą się pośpiesznie karetę.
Człowiek z latarką, którym, mówiąc nawiasem, nie był nikt inny, jeno Luc Kerjean, przemieniony w pana Dawida — wziął znowu obu towarzyszów za ręce i oprowadzał po różnach stronach ogrodu, w celu wpojenia w nich przekonania, że idą gdzieś daleko.
Gdy nakoniec przechadzka się skończyła, wszedł z towarzyszami na schody szerokiego peronu i otworzył drzwi przedsionka, zupełnie przeistoczonego od czasu, gdy go zwiedzał z Carmeną.
Prześliczna mozajka zastąpiła czarne i białe kamienie posadzki. Biały marmur pokrywał ściany, wielki mosiężny żyrandol o czterdziestu ośmiu ramionach zwieszał się od sufitu.